Z cyklu : Nie zapomnisz mnie nawet po śmierci - część 4
Polecam posłuchać tych pięknych piosenek do wysłuchania w tle, które specjalnie dobrałam do tekstu.
Cześć 4
Kazemaru i jego rodzina również nie przepadali za przesadnym przepychem. Ich dom miał jedno piętro i poddasze, a wnętrze charakteryzował ciekawy styl nawiązujący do domów z epoki Edo, nie był jednak zbyt wielki ani szczególnie luksusowy. Pan Asano i jego wnuki zawsze dokarmiali bezdomnych i potrzebujących ludzi w różnym wieku, a najczęściej dzieci z najbiedniejszych domów, które często plątały się koło jego restauracji i zaglądały do środka przez szybę z nadzieją, że coś dostaną. Nawet Atsu, synek Shizuki od małego wiedział, że z biednymi trzeba się dzielić, także wtedy kiedy ma się mało dla siebie. Nikogo nie można zostawić bez pomocy. Pomagali ludziom od początku swojej działalności w Vancouver, kiedy ich restauracja jeszcze nie prosperowała tak dobrze jak obecnie. Mark i Lucy Woo też chętnie wspierali tę pomoc potrzebującym. Doskonale wiedzieli, co znaczy chodzić głodnym albo podjadać resztki z restauracji. Zdarzało się, że opłacali też ubezpieczenia medyczne nielegalnym imigrantom. Gdy znaleźli na ulicy kogoś, kto wymagał szybkiego ratunku, bez mrugnięcia okiem zabierali go do szpitala.
Kiedy Mark wysiadał z samochodu przy Bullard Street nie padało już tak mocno jak wcześniej. Zanim opuścił wóz pożegnał się z Lucy, która siedziała na środkowym fotelu. Obiecała, że spotkają się jeszcze u Kazemaru przed jej wylotem do Toronto. Musiała pozałatwiać przynajmniej kilka drobnych spraw nim wróci do domu i miała nadzieję, że to się uda. Gdy Woo odjechała, Mark założył kaptur na głowę, zapiął bluzę i żwawym krokiem ruszył w kierunku wieżowca, w którym mieszkał. Zatrzymał się przed drzwiami wejściowymi i pomyślał o kolejnym papierosie. Dobra, nie będzie czekał do momentu aż wejdzie do mieszkania i wyjdzie na balkon. Nienawidził czekać, jeśli chodziło o palenie. Były momenty, że musiał wytrzymać bez fajek dłuższy czas i było to kurewsko nieznośne uczucie. Chwilami porywało go na strzępy, kiedy nie mógł zapalić papierosa wtedy, gdy akurat miał na to dziką ochotę. Zaczynało się od tego, że trzęsły mu się ręce, potem już cały się w środku gotował ze złości, a towarzyszył temu dudniący ból głowy. Dziwne, niesamowicie dziwne. Totalny kosmos. Pomyśleć, że wystarczyłoby tylko zarzucić to głupie palenie, żeby się od tego uwolnic. W Tokio i we wszystkich innych japońskich miastach, które odwiedził z Kazemaru, mógł sobie jarać tylko w wyznaczonych do tego miejscach, inaczej zaraz by go skasowali za łamanie przepisów. Tamtejsi stróże prawa z nikim się nie cyrtolili. Tak czy siak i tak kochał Japonię, kochał ten piękny kraj całym sercem, bez żadnych zahamowań. - Jak ten Japończyk może wytrzymać bez palenia mimo tylu stresów? Dlaczego on daje sobie radę bez pieprzonych fajek, a ja nie? Nosz kurrrr.... - mówił do siebie Mark rozglądając się w prawo i w lewo. Tamtej nocy ulica była dziwnie wyludniona, aż się poczuł nieswojo. Zazwyczaj o tej porze plątały się tutaj większe grupki młodych ludzi wychodzące z pubów i klubów nocnych, a teraz... Skąd takie pustki? Gdzie wywiało tych wszystkich imprezujących studenciakow śpiewających dziwne piosenki? Ani jednej z nich nigdy nie słyszał. Ciekawe skąd je wzięli, może ich spyta, gdy znów się pojawią. Czemu ich nie kojarzył do cholery?
Musiał już kończyć papierosa, bo deszcz od nowa zaczął padać z jeszcze większą mocą. Najwyżej zapali jeszcze jednego na balkonie. Kaze już pewnie twardo spał i chrapał jak stary niedźwiedź. Gdy trochę więcej popił od razu robił się śpiący. Marka picie nie usypiało, wręcz przeciwnie, robił się żywszy już po dwóch kolejkach, a potem, gdy już wszystko z niego zeszło dopadała go paskudna melancholia. Tamtego wieczoru starał się nie wlewać w siebie za wiele, wiedział bowiem, że to i tak nie zabije tego, co ostatnio czuł - potwornej pustki w środku, bólu i rozdarcia. Kiedy miał przy sobie Maggie albo Mike było jakoś inaczej... jakby lżej, mimo, że obie nie wiedziały o jego bracie. Nie był wtedy całkiem sam, a teraz... W duchu klął się za swoją głupotę. Nie musiał mówić Maggie tych wszystkich okropnych rzeczy. Było się na nią nie wydzierać na korytarzu i nie wciskać jej kitu, że jest samowystarczalny pod każdym względem. - Co za pierdolenie od rzeczy ty zastany tumanie. Chyba całkiem postradałes zmysły. Że też nikt ci wtedy nie przywalił w ten pusty łeb, zanim to z siebie wywaliłes kretynie - warczał sam na siebie, kiedy już jechał windą do góry. Odwrócił się do tylnej ściany windy i oparł czoło o lustro. Zamknął oczy, żeby nie patrzeć na swoje odbicie. Gdyby miał pod ręką Kazemaru może udałoby się zapobiec tej klęsce. Najprawdopodobniej udałoby mu się załagodzić ten ich spór i może nawet zaniechać rozstania... Ale wyszło jak wyszło i stracił Maggie z własnej głupoty. Spierdolił to tak koncertowo, że już bardziej się nie dało. Nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Zostało mu walić głową o ścianę, drżeć się w niebo głosy i płakać do utraty tchu.
Tymczasem zbliżała się kolejna rocznica śmierci jego brata, a on zastanawiał się jak to przetrwa. Jak ma to wytrzymac? Mógłby zadzwonić do Miki, ale nie miał odwagi prosić ją żeby przyleciała specjalnie do niego i została na te dwa dni, żeby wypełnić tą pieprzoną pustkę w jego smutnym życiu. Kaze wspominał ostatnio, że Mika ma w bród roboty, więc raczej nie przyleci. Nie ma o czym marzyć. Musiałaby się chyba rozdwoic, żeby być jednocześnie tam i tutaj z nim. Z resztą czemu mu się zdawało, że mogłaby wszystko zostawić i na gwałt lecieć do jakiegoś faceta, z którym się przespała dwa lub trzy razy? Może wolałaby spędzić ten czas z innym mężczyzną. Na pewno już kogoś poznała, a on być może był tylko miłym wspomnieniem... No bo kim tak naprawdę dla niej był po tym co między nimi wtedy zaszło? Klientem, kochankiem, a może przyjacielem? Ale zaraz, zaraz, kurna... przecież Japończyk mówił, że się za nim stęskniła... Chyba by nie tęskniła, gdyby był dla niej zwykłym klientem... Może się przesłyszał i coś sobie dopowiedział. Jej obecność miała jednak na niego zbawienny wpływ. Była dyskretna, taktowna, nie zadawała żadnych niepotrzebnych pytań. Ciekawe czy z innymi facetami, którym robiła podobne sesje zdjęciowe też się tak dobrze bawiła? Czy była dla nich taka czuła jak dla niego? Miał nadzieję, że nie tylko, bo lubił się czuć wyjątkowy.
Dla Maggie był wyjątkowy dopóki mu nie odbiło i nie pogonił jej z mieszkania. Teraz nienawidziła go z całego serca i nic tego nie zmieni. Nie chciała go więcej widzieć. Jeśli znów jej wejdzie w drogę to go zastrzeli bez mrugnięcia okiem... No i dobrze, niech go zabije. Przynajmniej nie będzie dłużej cierpiał z powodu brata, który pozbawił się życia przez głupotę, bo wziął samochód, którego nie powinien był ruszać. Gdyby go wtedy posłuchał, być może żyłby do dziś, a tak... Boże, chyba wolał, żeby Luke był gangsterem jak Hiroshi Kurosawa. Tamten gość przynajmniej żył i zawsze była szansa, że wróci na dobrą drogę i jeszcze będzie normalnie. Luke już nie wróci, ponieważ zginął i został po nim jedynie proch, który spoczął w urnie, a urna w grobie... Już nigdy nie uściska brata, nie posmieja się razem z głupot, nie zagrają w kosza. Najgorsze, że Luke tak naprawdę nigdy nie zaznał prawdziwej miłości. Biedak miał pecha do bab, cholernego pecha. Czemu akurat on musiał zginąć, dlaczego? Na myśl o tym Mark zalewał się łzami. Za każdy razem, gdy to do niego docierało przeżywał tortury. Ryczał tak długo aż poczuł, że już więcej nie da rady. Żal dosłownie rozrywał mu klatkę piersiową, powodując bezdech. Dobrze, że nikt obcy go nie widział w tym paskudnym stanie. Nie chciał wzbudzać litości u nikogo, a już na pewno nie u kobiet. Nie licząc Lucy, tylko Shizuka widziała go takiego zaryczanego, pogrążonego w żalu. Tylko jej na to pozwolił, bo patrzyła na niego jak na młodszego brata, a nie na faceta. Przy Mice nigdy by sobie nie pozwolił na takie rozklejenie. Dla Shizuki Mark był jak Kazemaru, okazywała mu tyle samo dobroci i troski co swojemu rodzonemu braciszkowi. Kaze płakał zdecydowanie częściej niż on, a płakał głównie z powodu Hiro i jego okropnych występków. Nie umiał się pogodzić z tym, że jego brat jest gangsterem. Bał się nawet myśleć ile osób mógł skrzywdzić lub zabić. Skorupa Kaze nie była taka twarda jak Marka, był dużo wrażliwszy i nie bał się tego okazywać choć z początku sprawiał wrażenie niesamowitego twardziela. Shizuka kochała obydwu braci równie mocno. Nadal wierzyła, że Hiroshi jeszcze do nich wróci, podobnie ich dziadek Asano. Tylko nie Kazemaru, on już nawet nie wymawiał imienia brata. Gdy ktoś go skojarzył z Hiro zaraz robił się nerwowy. Jeden koleś nawet oberwał po łbie, bo zapytał czy jest bratem Hiroshiego Kurosawy. Szkoda, że Mark nie mógł już liczyć na powrót Luke' a. On pogrzebał brata na zawsze i to mu złamało serce... Żadne pocieszanie nie pomagało. Z tego samego powodu z nikim nie chciał o tym gadać. Zakopał tę sprawę głęboko w sobie i opłakiwał brata w samotności. Niektórzy znajomi mieli go za nieczułego sukinsyna, ale Marka nic to nie obchodziło. To ich problem, że mają go za takiego, a nie innego. Ważne, że najbliżsi przyjaciele wiedzą jaki jest naprawdę. Miał wielkie szczęście, że spotkał Kaze, jego rodzinę i Lucy Woo.
Czy Maggie kiedykolwiek zdoła go zrozumieć? Czy weźmie pod uwagę, że cierpi i spróbuje wybaczyć tamtą awanturę. Fakt, faktem nie umiał rozmawiać o swoich uczuciach, o swoich lękach, o ogromnym bólu, który spowodowała strata jedynego brata. Może to słabe, ale nikt go tego nie nauczył. Czy to jego wina, że bał się otwierać przed ludźmi? Żeby nie myśleć o bliźniaku napił się jeszcze whisky. Był świeżo po prysznicu, a pod ręcznikiem, którym opasał biodra nie miał zupełnie nic. Włosy i tors wciąż były mokre. Gdyby go teraz zobaczyła Mika rzuciłaby go na łóżko i prędko wzięła w obroty. Myślał o niej stojąc pod prysznicem, wyobrażał sobie jak się kochają na stojąco pod ścianą. Nagle jego ciało przeszył bardzo silny orgazm, potem drugi i trzeci o równie dużym natężeniu. Miał dreszcze na plecach, choć z góry lała się na niego gorąca woda. Krzyczał z rozkoszy tak jak wtedy, gdy byli razem. Byłoby super gdyby nagle weszła i znów mu dogodziła, bo w końcu najlepsze orgazmy przeżywa się we dwoje, a nie w pojedynkę. Była cudowną babką, po prostu niesamowitą. Mimo średniego wieku jej ciało było jędrne, zadbane, ciągle budziło u facetów pożądanie. Duże kształtne piersi ze sterczącymi sutkami doprowadzały go do obłędu. Te trzy niesamowite orgazmy pomogły mu się znieczulić, przynajmniej przez chwilę nie myślał o zmarłym bracie. Myślał jedynie o boskiej Mice, o jej seksownym ciele, o dzikiej przyjemności, którą czuł, gdy sobie ją wyobrażał nagą leżącą pod nim, krzyczącą jego imię. Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak dobrze się czuł. Był jak nowo narodzony, spokojny i odprężony. Od odejścia Maggie nie miał żadnej kobiety, więc musiał jakoś rozładować to dokuczliwe napięcie seksualne, żeby nie zeswirowac. Ostatecznie ratowała go jeszcze medytacja, ale taka fizyczna forma odreagowania też była potrzebna.
Gdy szedł w kierunku balkonu ze szklanką whisky w ręku usłyszał pukanie do drzwi wyjściowych. Osłupiał. Kto mógł się do niego dobijać o pierwszej w nocy? Pukanie nie ustawało, więc odłożył naczynie na szklany stolik i poszedł sprawdzić kto to. Najpierw wyjrzał przez Judasza, ale nikogo nie zobaczył, ponieważ na korytarzu było ciemno. Zanim zdążył zapytać kto to usłyszał głos Maggie. Prosiła żeby jej otworzył. Zrobił to bez wahania. To faktycznie była ona, nie miał żadnych zwidów. Wpuścił przemoczoną Maggie do środka i zamknął drzwi. Wyglądała seksownie w przemoczonych ciuchach. Znów miał na nią straszną ochotę. Normalnie już by ją wziął w ramiona i zaczął całować, lecz nie tym razem. Nie dość, że był zszokowany jej obecnością to jeszcze się zdenerwował, licho jedno wie czym. Czy nie powinien się cieszyć, że sama do niego przyszła? Co go do ciężkiej tak zdenerwowało?
- Porypana pogoda - powiedziała wchodząc do salonu. - Mogę zamknąć balkon? Strasznie wieje. - Odwróciła głowę w jego stronę. Była okropnie smutna.
- Przyszłaś mnie zabić, tak? - spytał półgłosem oszołomiony Mark. Nie mógł się ruszyć z miejsca. Był w wielkim szoku. Czemu przyszła? Z jakiego powodu? Co się stało, że była taka smutna?
- Przyszłam, bo cię kocham idioto... Tęskniłam. - Zamknęła drzwi balkonowe.
Kocha go. Tęskniła... Nie, nie, to nie do wiary. Najwyraźniej się przesłyszał. Dopiero co kazała mu się bujać, a teraz mówi, że go kocha... Akurat.
- Kurwa mać, Maggie. - Powiedział to tak cicho, że ledwie go usłyszała. Podszedł do stolika i sięgnął po swoją whisky, podniósł do ust i zachłannie pociągnął kilka dużych łyków. - Nie rób sobie ze mnie jaj, dobra? Czy ja ci wyglądam na jakiegoś frajera, który uwierzy we wszystko co powiesz? Nie denerwuj mnie.
- Mówię poważnie Mark - zapewniła go. Uśmiechnęła się, ale ten jej uśmiech był taki smutny. - Mało nie oszalałam z tęsknoty.
- Poważnie? A ja już prawie oswoiłem się z tym, że mnie przekreśliłas... I co teraz? - Jego oblicze rozjaśnił na moment zuchwały uśmieszek. - Po tym jak kazałaś mi delikatnie mówiąc spieprzać pozbawiłem się wszelkich złudzeń, że jeszcze coś między nami będzie.
- Mark... - Posłała mu czułe spojrzenie. Była piękna subtelna i podniecająca jak zawsze. Jej długa łabędzia szyja była odsłonięta ponieważ obcięła włosy na krótko. Teraz podobała mu się jeszcze bardziej. Nigdy jeszcze nie miała takich krótkich włosów. Pasowały do niej. Z uszu zwisały długie kolczyki - te od niego. Miała na sobie długą czarną tunikę i czarne legginsy.
- Nie chce się już łudzić Maggie. Nie chcę. - Patrzył na nią i wszystko w nim drżało, każda komórka jego napiętego ciała. Z sekundy na sekundę coraz bardziej. - Wiesz co się ze mną teraz dzieje?
- Mam sobie iść? - Patrzyła na niego wyzywająco. - Znów mnie wyrzucasz że swojego życia Mark? Powiedz mi otwarcie żebym spadała to wyjdę i więcej nie wrócę. Obiecuję.
- Nie prowokuj mnie. - Oderwał od niej wzrok i utkwił go w suficie. Jezu jak strasznie był teraz zagubiony i zdezorientowany. Co tu robić? Gotów był oszaleć z jej powodu. Już dawno nie czuł się taki wykolejony. - Dobrze ci radzę.
- Mogę wziąć u Ciebie prysznic? Jest mi cholernie zimno. Pogadamy jak wyjdę. Zrób mi od razu czystą whisky z lodem i z cytryną... bardzo proszę. - Rzuciła mokrą torbę na sofę, potem zdjęła z siebie mokrutenka, skórzaną kurtkę i położyła ją na parapecie i w końcu skierowała kroki w kierunku łazienki. - Dzięki kochanie.
- Nie ma kurwa za co. - Powiedziawszy to dopil swoją whisky i odłożył pustą szklankę na blat. Już nie wiedział czy jest bardziej wściekły czy szczęśliwy, że przyszła. I to i to... Ściągnął ją myślami, choć tak naprawdę więcej myślał o Mice tamtej nocy po powrocie z Casablanki. Gdyby Maggie wiedziała, co przed chwilą wyprawiał pod prysznicem, jak krzyczał imię tamtej ściskając w dłoni pobudzonego penisa, szybko by uciekła z jego mieszkania... No chyba, że najpierw by go zastrzeliła. Była dobrym strzelcem skubana, może nawet lepszym niż on.
W końcu poszedł zrobić jej tego drinka, ale pech chciał, że szklanka wyleciała mu z ręki i się stłukła. Był zbyt mocno rozkojarzony, nie mógł się na niczym skupić. Co on ma teraz robić? Wyrzucić ją czy rozebrać i ostro przelecieć na tym szklanym stoliku? Albo nie, lepiej ją wziąć pod prysznicem. Zawsze lubiła mokry seks. Gdy tylko o tym pomyślał jego przyrodzenie od razu zareagowało. Akcja zawsze rodzi reakcję. - Francowaty fiutek - pomyślał zaciskając zęby. Jego penis zaczął rosnąć, a on pokaleczył się, gdy zbierał rozbite szkło. To go jeszcze bardziej wkurzyło. - O kurwa, tego jeszcze brakowało! - wrzasnął patrząc na przecięty środkowy palec. Na szczęście rana nie była głęboka i szybko udało mu się zatamować krwawienie. Owinął uszkodzony palec kawałkiem ręcznika papierowego i prędko posprzątał powstały bałagan. Starał się nie rozbić następnej szklanki. Boże, jaki on był spięty. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Jak śmiała mówić, że go kocha? Nie mogła go kochać, nie po tym co tu ostatnio zaszło. Nie powinna tu więcej przychodzić i mącić mu we łbie. Cholerny świat. Wreszcie udało mu się zrobić tego pieprzonego drinka dla Maggie i nie narobić bigosu.
- Coś się stało Mark? Usłyszałam twój krzyk i trochę się wystraszyłam - odezwała się po wyjściu z łazienki. Miała na sobie tylko jego szlafrok. Ich spojrzenia się spotkały. Zobaczyła że Mark patrzy na nią z pożądaniem i zaciska wargi. Pragnął jej, było to widac po tym jaką miał erekcję. Gigantyczną. Mógłby już zrzucić ten ręcznik i chodzić przy niej nago jak zawsze.
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz Maggie, co? - spytał głosem pełnym żalu. Nie umiał tego ukryć chociaż bardzo chciał. Chciał jej powiedzieć cos zupełnie innego, ale nie mógł. Nie przeszło mu to przez gardło. - Czego tak naprawdę chcesz?
- Chcesz żebym sobie poszła? - Była odrobinę wkurzona i jednocześnie podniecona. - Dobrze, zaraz sobie pójdę tylko wypije whisky, która dla mnie zrobiłeś... Bądź ze mną szczery kurwa mać. Nienawidzę ściemy i dobrze o tym wiesz.
- Chce wiedzieć czemu przyszłaś? Tak naprawdę. - Mówiąc to patrzył w kuchenny blat. Penis wciąż rósł, robił się niebezpiecznie twardy.... No nic najwyżej eksploduje w kuchni przy blacie, a ona to zobaczy i może ją to podnieci. Może znów poprosi, żeby ją wziął na tym cholernym blacie. Tyle razy się bzykali jak wariaci w tym miejscu.
- Chce cię przeprosić za to co wtedy... zrobiłam. Nie miałam prawa tam wchodzić bez twojej zgody i myszkować, ale ciekawość była silniejsza. Wybacz, że naruszyłam twoją prywatność.
- Nieważne, nic się nie stało. - Przyłożył dłoń do czoła. Jego serce waliło jak oszalałe, a oddech nagle stał się nierównomierny. Kurwa mać, chyba zaraz dostanie hiperwentylacji albo zawału. - Nie musisz mnie już za nic przepraszać. To nie...
- Kurosawa powiedział mi, że bardzo cierpisz z powodu tego, co się stało z twoim bratem i nie umiesz o tym mówić... Tak strasznie mi przykro.
- Nic mi nie jest. - Przyglądał się zbliżającej się Maggie. Była coraz bliżej, a on zamiast ją przyciągnąć do siebie, podał jej tylko tę pieprzoną whisky. Gdy poczuł mocniejsze wibracje w dole pod ręcznikiem znów zacisnął zęby. Jego penis zawsze był panem sytuacji w obecności kobiety, a on jedynie jego sługą. Tym razem też nie chciało być inaczej.
- I znów będziesz zgrywał twardziela? - Maggie rozwiązała szlafrok i pokazała piersi. Pod szlafrokiem miała tylko koronkowe figi. Mark zasyczał przeciągle, bo nie mógł już wytrzymać napięcia, które pomiędzy nimi brylowało. Był tak blisko dojścia, że aż go to przerażało. To było istne apogeum. Nieeeee, nieeeeee, dość tego.
- Jesteś pięknym mężczyzną i wspaniale wyglądasz nago. - Spojrzała na niego z uwielbieniem i przejechała mu dłonią po torsie w dół, a następnie zsunęła mu z bioder ten ręcznik i rzuciła go w kąt. - Samo patrzenie na ciebie już jest dziką rozkoszą, a seks to już w ogóle.
- No niemożliwe. - Mark złożył ramiona na piersi i przewrócił oczami. - Prędzej napalonym oszołomem.
- Możliwe kotku. - Puściła mu oko. Jednocześnie pocierała szyję palcami.
- A co z Kurosawą?
- A co ma być? - zdziwiła się. Poczuła się zdezorientowana. - Czemu właśnie teraz o niego pytasz?
- Bo wiem, że na niego też tak patrzyłaś jak teraz na mnie... Który z nas lepiej wygląda bez ciuchów?
- Nie pieprz głupot. - Wkurzała się, choć wiedziała, że mówi prawdę? Musiał się tego dowiedzieć od kumpla. A może niekoniecznie. Faktycznie w pewnym momencie leciała na tego seksownego Japończyka. Kurosawa, nie da się zaprzeczyć, rzeczywiście był gorącym ciachem nawet w samych bokserkach, a co dopiero nago, ale to Marka najbardziej pragnęła. Był taki zbuntowany i nieprzewidywalny. To było na maksa podniecające. - Coś ci się chyba pomieszało w tej główce.
- Maggie, Maggie... - Kręcił głową z dezaprobatą. Niełatwo było go oszukać. Doskonale wiedział, że Kurosawa ją kręci i nawet go to nie dziwiło. Ten gość miał przecież dość oryginalną urodę i seksapil, więc trudno żeby nie zawrócił w głowie takiej babce jak Maggie. - Nie ma sensu, żebyś się wykręcała. Nie jesteś jedyną kobietą, która leci na Kazemaru, zaręczam ci. - Zaśmiał się drwiąco.
- Mark, przestań do licha! - Nie przestawała go dotykać, choć wiedziała, że ten facet jest już u kresu wytrzymałości. Pragnął jej, a ona jego... jak cholera. - Chce tylko ciebie, rozumiesz? Inni faceci mnie nie obchodzą, więc daruj sobie już tę durną zazdrość z dupy.
- Nie wierzę ci. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. - Posłał jej lodowate spojrzenie, gdyby chciał mógłby ją w ten sposób zabić, choć oczy miał śliczne. - Weź ode mnie te ręce i to zaraz... Zostaw mnie w spokoju.
- Jezu Walker, co z tobą?! - Maggie patrzyła na niego z przerażeniem. Ledwo ogarniała to co do niej mówił. O co mu do cholery chodziło? Najpierw udaje napalonego, a chwilę później strzela takiego debilnego focha? Co to miało być? - Co jest kurwa grane?
- Nie dotykaj mnie więcej. - Schylił się i podniósł z podłogi ręcznik, który przed chwilą mu zdjęła. Z powrotem owinął go wokół bioder i odsunął się na bezpieczną odległość. Musiał zdążyć do łazienki przed wytryskiem. Nabrzmiały członek niespodziewanie zrobił się bardzo wrażliwy na dotyk. Mark miał tego dość.
- Co ty odwalasz debilu? - wybuchnęła Maggie. Aż się gotowała ze złości. Zakryła się szlafrokiem i śledziła wzrokiem swojego byłego, który właśnie zmierzał do łazienki.
- Wypij to whisky, ubierz się i opuść moje mieszkanie. Jak wyjdę z łazienki nie chcę Cię tu widzieć. - To co mówił było w zupełnej sprzeczności z tym, co czuł, ale chciał ją od siebie uwolnić. Może powinna być z facetem podobnym do Kaze, a nie z takim introwertykiem jak on. Oboje muszą już zamknąć ten rozdział i więcej do tego nie wracać.
- Coś ty kurwa powiedział? - Chciała na niego krzyczeć, ale nie mogła. Głos uwiązł jej w gardle. Chciała wrzeszczeć z bezsilności. Dlaczego on ją tak po prostu odtrąca? Co mu się nagle stało? Przecież jej pragnął, to było widać. - Nie pogrywaj ze mną Mark, bo...
- Możesz mnie na koniec zastrzelić, jeśli nadal masz na to ochotę... No śmiało kochanie, zabij mnie. - Stał w progu drzwi łazienkowych i patrzył na osłupiała i zarazem wściekłą Maggie. - Zabij mnie i po sprawie.
- Pieprz się Mark! - odpowiedziała i napiła się whisky. Piła szybko i zachłannie tak żeby się upić. - Będziesz żałował, że znów mnie odtrąciles palancie... Pieprz się cholerny gnojku!
- Z dziką przyjemnością - odparł i zamknął za sobą drzwi od łazienki. Na wszelki wypadek zablokował zamek, bo nie chciał żeby weszła do środka. Nie tym razem. Musiał pobyć chwilę sam. Zrzucił z siebie ręcznik i znów wlazł pod prysznic. Prędko zasunął drzwi od kabiny i puścił ciepłą wodę. Tym razem pomyślał o nagiej Maggie wijącej się pod nim na podłodze, co sprawiło, że doszedł błyskawicznie. Poczuł wielką ulgę, gdy jego członek wreszcie zrobił się miękki. Po wytrysku długo stał pod ciepłą wodą i głęboko oddychał. - Już po wszystkim idioto, oddychaj... oddychaj - uspokajał samego siebie. Łzy ciekły mu po policzkach i po brodzie i spadały pod nogi. Były wyrazem wielkiej ulgi.
- I co, lepiej ci teraz? - spytała, gdy wyszedł z łazienki ubrany w dżinsy i koszulkę. Stała przy blacie kuchennym i powoli sączyła swoje whisky.
- Jasne, nic tak nie pomaga jak porządne... Dobra już nic, nic nie mówiłem. Zapomnij. - Żwawym krokiem ruszył w kierunku komody. Wyjął z szuflady nową paczkę szlug i zapalniczkę. Tego teraz najbardziej potrzebował. Zamknął z trzaskiem szufladę, którą przed momentem otworzył. Przysiadł na sofie i zapatrzył się w okno. - Prosiłem żebyś sobie poszła. Czemu nadal się nade mną pastwisz?
- Wiem, że nie czujesz tego, co mówisz Mark. Ty po prostu okropnie cierpisz. Nigdy nie byłeś taki bezduszny za jakiego chcesz uchodzić. Potrafisz być czuły i kochany.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? - spytał kiedy już zapalił papierosa. Wstał z sofy i zaczął się przechadzać po pokoju. Był boso. - Przecież ty mnie w ogóle nie znasz kobieto. Dla ciebie mogę być nawet pieprzonym kosmitą... - Mocno się zaciągnął, a potem wypuścił dym nosem i ustami. - Nie znasz mnie kurwa, nie znasz!
- Kazemaru mi powiedział... Martwi się o ciebie. Jesteś dla niego jak rodzony brat. - Spojrzała na niego czule, ale on odpowiedział obojętnością. Odstawiła pustą szklankę na jasny kuchenny blat i ruszyła w kierunku Marka. - Opowiedział mi o wszystkim...
- Cudownie. - Mark znów się zaciągnął.
- Okej rozumiem, że to nie jest dla ciebie łatwe, bo jesteś dumnym facetem, który nie chce wyjść przed kobietą na słabego. Mam brata w podobnym wieku i też o wielu bolesnych sprawach nie chce ze mną rozmawiać. Jest bardzo zamknięty w sobie tak jak ty i myślę, że właśnie przez to bardziej cierpi.
- Co za odkrycie. Jestem pod wrażeniem.
- Musisz tak otwarcie ze mnie drwić? - Była wkurzona ale starała się więcej nie krzyczeć. To nie miało sensu.
- Zauważ Maggie, że my faceci nie jesteśmy tacy gadatliwi jak wy. Pewne rzeczy wolimy zostawić dla siebie. - Podszedł do okna i strzepnal popiół do popielniczki znajdującej się na parapecie. Potem otworzył drzwi od balkonu i wyjrzał na zewnątrz. Deszcz już zelżał, zamienił się w delikatną mżawkę. Przez chmury wyglądał księżyc w postaci rogalika. Zrobiło się przyjemnie.
- Wierzę, że któregoś dnia zdobędziesz się na to, żeby mi opowiedzieć o swoim bracie, a wtedy poczujesz się o wiele lepiej, bo wreszcie uwolnisz się od swojego najgorszego demona, którym jest strach... Bardzo w to wierzę.
- Kto wie. - Mówił to gapiąc się w podłogę.
- Pójdę do łazienki się przebrać. Zaraz wracam.
- Kochałem cię Maggie, naprawdę... ale już nie umiem i czuje się z tym podle, dlatego... powinniśmy się rozstać tu i teraz...
- Daj mi chwilę, okej? - Powiedziawszy to pobiegła do łazienki.
- Rozejdzmy się żeby oszczędzić sobie bólu i dalszych rozczarowań - oznajmił, gdy Maggie wróciła do salonu.
- Poznałeś kogoś, tak? - Dotknęła jego lewego umięśnionego ramienia wspartego o ramę okna. - Bądź ze mną szczery, błagam.
- Nie, nie poznałem. - Mark pokręcił przecząco głową. Z jego niebieskich poważnych oczu bił teraz uderzający smutek. Nie umiał jej teraz powiedzieć, że ta kobieta Beth Jones, którą dziś spotkał w Casablance zrobiła na nim spore wrażenie. - Nie mam teraz siły na jakieś romanse.
- Ściemniasz. - Podeszła do sofy i zabrała swoje rzeczy, torbę oraz kurtkę, które przedtem tam zostawiła. Kusiło ją żeby do niego przylgnąć i pocałować go w usta, ale szybko zrezygnowała. Wolała się nie narażać na kolejne zimne odepchnięcie.
- Właściwie to tak, ale póki co nie mogę z nią nawiązać żadnych relacji, ponieważ jest krewną mojego zleceniodawcy. To by było wbrew etyce zawodowej.
- A gdyby ta panienka nie była związana z twoim zleceniem? - Wbiła w niego badawcze spojrzenie. - Pewnie wyrwałbys ją na jednym spotkaniu, nie?
- Boże, Maggie przestań chrzanić. - Mark znów dotknął dłonią czoła. Zaczynała go boleć głowa od tego jej marudzenia. - Moja nowa robota to nie zabawa. To bardzo poważna sprawa. Musimy odnaleźć chłopaka, który zaginął dwa lata temu. To brat tej laski, a poza tym ona zawiesiła już oko na Japończyku, więc nie będę mu wchodził w drogę.
- Dobra Mark, to ja spadam... Trzymaj się. - Zrezygnowana Maggie pomachała mu i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Czuła się okropnie, po prostu podle. Ten wredny zimny sukinsyn tylko czekał aż się jej pozbędzie. Była taka wściekła, żeby nie powiedzieć rozwścieczona. Była wściekła na niego, na siebie i na jego zmarłego brata. Gdyby nie ta historia z Lukiem nigdy by się tak nie pożarli i nadal byliby parą. Ten pieprzony Luke wdarł się pomiędzy nich i wszystko zrujnował. To był koniec. Straciła go na zawsze... Zostawienie go samego było dla niej okropną torturą, bo przecież kochała tego idiotę miłością, która innym wydawałaby się wręcz irracjonalna.
- Przepraszam cię! - krzyknął za nią Mark. Był rozgoryczony. Nienawidził siebie za to, że zranił tę kobietę. Miał ochotę strzelić sobie w łeb. - Wybacz mi!
- Daruj sobie to przepraszanie- powiedziała głośno i wyszła z jego mieszkania trzaskając drzwiami.
- Zwariuje kurwa, nie mogę. - Wyszedł na balkon i odpalił kolejnego papierosa. Stał tak gapiąc się w niebo, a w środku i na zewnątrz cały się trząsł. W jego głowie toczyła się potworna walka. Dosłownie zażarta wojna myśli. Bardzo potrzebował teraz pogadać z Kazemaru albo z Lucy Woo. Miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Naraz ogarnęły go niepohamowana złość i żal. Pozwolił żeby powoli z niego schodziły i przyniosły oczyszczenie. Rozpłakał się co było wyrazem kompletnej bezsilności. Zachowywał się głupio i irracjonalnie i dopiero teraz to do niego dotarło, gdy Maggie była już poza zasięgiem. Chciała się z nim kochać a on zrobił wszystko, żeby ją spławić. - Walker, ty zasrany kretynie, coś ty najlepszego zrobił? Jesteś skończonym draniem! - Może potrzebował teraz więcej yogi i medytacji żeby wypłoszyć niepokój i targające nim złe emocje. - Aaaaaaa kurwa!
Jego żałosne zawodzenie przerwał dopiero odgłos wystrzału z pistoletu, a potem donośny krzyk jakiejś kobiety. Był podobny do głosu Maggie, więc Mark aż podskoczył w miejscu. Jeśli ktoś ją postrzelił albo nie daj Bóg zabił to nie daruje sobie tego. Nagle dopadła go panika. Nie powinien był jej wypuszczać z domu za żadne skarby świata, a już na pewno nie w nocy. Jezu, naprawdę był skończonym draniem. Jak mógł pozwolić żeby się narażała na spotkanie z niebezpieczeństwo? W tej części miasta aż się roiło od różnych paskudnych typów - począwszy od drobnych złodziejaszków, ćpunów i innych świrów do najgroźniejszych bandytów - którzy kradli, gwałcili, zabijali. Jedyne, co mógł teraz zrobić, żeby naprawić swoje haniebne błędy to pędzić do niej na złamanie karku i prędko udzielić pomocy. Modlił się, żeby nie była poważnie ranna - nie zniósł by świadomości że to się stało przez niego. Wyleciał z domu tak jak stał nie zamykając drzwi na klucz, założył tylko adidasy i wybiegł na korytarz. Nie czekał na windę, bo by oszalał zanim by dojechała na górę. W dwie minuty znalazł się na parterze, a potem wypadł na ulicę jak torpeda i pognał przed siebie wołając Maggie jak opętany. Niestety nikt mu nie odpowiedział. Bezskutecznie szukał jej przez najbliższe trzydzieści minut, a jego panika cały czas narastała. Gonił jak wariat po tych ulicach w krzycząc jak opętany, rozglądając się dookoła i zaglądając w każdy pieprzony zaułek. Musiał ją odnaleźć i zabrać do domu, musiał. Był jej to winien. Ten strach o nią prawie zapierał dech w piersiach, momentami ledwo oddychał. Będzie szukał Maggie dopóki jej nie znajdzie, choćby miał latać między tymi wieżowcami do białego rana. Za nic się nie podda. Musiał dojść do tego skąd dochodziły te strzały. Oczywiście zbadał już najbliższą okolicę i nic, nie wpadł na żaden trop. Ani śladu rannej Maggie czy uzbrojonych po zęby zbirów polujących na dobrze wyglądające kobiety. Chciał wierzyć, że nic jej nie jest, że szybko złapała taksówkę i pojechała do siebie, że to wcale nie ona krzyczała, tylko on sobie coś ubzdural, ponieważ usłyszał te strzały niedługo po jej wyjściu. Mogło tak być, a on zupełnie niepotrzebnie umierał ze strachu. Szkoda, że nie wziął z domu komórki, bo by do niej zadzwonił i najzwyczajniej w świecie zapytał czy wszystko jest w porządku, lecz w tamtym momencie nie myślał o żadnym telefonie - to była ostatnia rzecz na świecie o której chciał myśleć. W głowie miał tylko to, że ktoś mógł zastrzelić Maggie i że musi ją jak najszybciej znaleźć.
To już nie pierwszy raz słyszał strzały w pobliżu budynku, w którym mieszkał. W tym rejonie policja ciągle interweniowała ze względu na duży odsetek przestępstw typu napady, gwałty, lub strzelaniny pomiędzy wrogimi gangami Chińczyków czy Afroamerykanów. Nie rzadko się zdarzało, że przypadkiem obrywali zwykli obywatele tacy jak on czy Maggie. Gdy znów rozległy się strzały, serce kolejny raz podskoczyło mu do gardła. Tym razem dochodziły z dość daleka i nie towarzyszyły mu już kobiece wrzaski - tym razem darli się jacyś mężczyzni, ale nie rozpoznał języka. Dwie minuty później padły następne trzy strzały, a zza rogu pobliskiej ulicy, tuż za plecami Marka wyjechał policyjny radiowóz na sygnale i ruszył w nieznanym kierunku. Chwilę stał nieruchomo i patrzył za odjeżdżającym patrolem i moknął na deszczu. Nagle z pobliskiej kawiarni wyszła uśmiechnięta Maggie dzierżąc w dłoni czerwoną parasolkę. Podeszła do Marka i chwyciła go za nadgarstek, a on całkiem oniemiał na jej widok. Wyglądał jakby zobaczył ducha. Aż musiał przetrzeć oczy żeby się upewnić, że go wzrok nie myli. To naprawdę była Maggie we własnej osobie, cała i zdrowa i do tego uśmiechnięta. Ucieszyła się na jego widok, a to sprawiło, że natychmiast poczuł się lepiej. Było o niebo lepiej niż przedtem. Na upartego można rzec, że był wręcz szczęśliwy, gdy ją zobaczył. Z trudem zdołał uspokoić serce, które zwyczajnie dostało jakiejś totalnej fiksacji - nigdy wcześniej czegoś takiego nie przerabiał.
- Szukałeś mnie Walker? - spytała całując go w zarośnięty policzek, a ten tylko pokiwał głową na tak, bo jeszcze nie odzyskał głosu. - Miło z twojej strony, że tak się mną przejąłes... Czyli jednak coś do mnie czujesz skoro... mnie szukałeś.
- Jezu... Meg... mało nie zwariowałem jak usłyszałem te strzały, a potem krzyki. Byłem pewien, że ktoś do ciebie strzelał... Wybacz, że pozwoliłem ci wyjść z domu o takiej porze i naraziłem na niebezpieczeństwo. Byłem takim durnym fiutem, że aż mnie krew zalewa jak o tym pomyśle. - Po tych słowach Mark natychmiast wziął ją w objęcia i mocno do siebie przygarnął, a ona wypuściła z rąk parasol, więc przemokli do suchej nitki. - Chyba bym się kurwa zastrzelił, gdyby przeze mnie ktoś cię zabił.
- Jak tylko usłyszałam strzały schowałam się w tej kawiarni. Nie chciałam się niepotrzebnie narażać na niebezpieczeństwo... Ale to że się o mnie bałeś i że mnie szukałeś w środku nocy... wiele dla mnie znaczy. Nie spodziewałam się tego.
- Mądra dziewczynka - powiedział rozpromieniony Walker i zamknął jej usta nieziemsko namiętnym pocałunkiem, który prawie zwalił ją z nóg. Przez najbliższe dwadzieścia i pół minuty nie powiedzieli ani słowa, bo całowali się jak opętani do całkowitej utraty tchu, kwitnąc na skraju chodnika i moknąc w strugach ulewnego deszczu. Jego usta jak zwykle smakowały cudownie, były mokre, zmieszane z delikatną nutą papierosów.
- To co wracamy do ciebie przystojniaku? - Mówiła wpatrując się w zajebiście błękitne oczy Marka. Uwielbiała tonąć w tym błękicie, więc robiła wszystko co się dało by wiecznie się na nią gapił i rozbierał tym spojrzeniem. Szalala za tym facetem jak ostatnia wariatka.
- Nic mnie bardziej nie uszczęśliwi niż twoja bliskość i ciepło twojego ciała w moim wyrku Megg. - Na samą myśl, że spędzi resztę nocy z nią ogarnęła go dzika euforia. Tak cudownie było mieć koło siebie kobietę, która z taką łatwością go rozpalała. Często zasypiali tak, że jego penis był w niej do samego rana i gdy się budzili on zaraz znów dostawał erekcji. Wystarczyło, że dotknął swoimi wargami jej piersi albo łona i już był gotów na kolejny seks... Tej nocy mieli jeszcze długo i ostro ze sobą szaleć.
- Już ja się postaram, żeby ci było ekstremalnie gorąco do samego południa kochanie - zapewniła go Maggie, a on ją wziął na ręce i niósł aż do windy. Nie żałowała powrotu do Walkera. Wiedziała, że w głębi serca ten gość wcale nie jest takim draniem jakiego czasem grał. - Kocham cię idioto. Kocham cię i nigdy nie przestanę.
- I znów kurwa nie wiem, co powiedzieć. - Miał ochotę płakać z radości. To uczucie ulgi było niesamowite. Wyzwoliło go.
- A może to, że też mnie kochasz - podpowiedziała mu Maggie. Była przy nim taka szczęśliwa, że nie mogła wytrzymać tej euforii i napięcia. Gdy był mokry wyglądał jeszcze bardziej obłędnie, jego seksapil niemożliwie wibrował i rozbudzał wyobraźnię.
- Kocham cię Maggie... I przepraszam za te wszystkie okropne rzeczy, które powiedziałem godzinę temu. Nie myślałem racjonalnie. Oślepiły mnie wściekłość i żal.
- Przecież wiem głuptasie. - Znów zaczęła się śmiać. - Zbyt dobrze cię znam
Dzięki serdeczne za uwagę Kochani i do następnego. Życzę Wam przemiłej lektury.
Super, że Jesteście!!!
Ciąg dalszy nastąpi.
Kolejna niezwykle wciągająca i angażująca czytelnika część. Napisana w sposób mocno sugestywny, który działa na emocje i wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne Agnieszko. Jeszcze tak późno czytałas. Ja od razu padłam po zatwierdzeniu komentarza dlatego dziś odpisuje. Pozdrawiam cieplutko.. wszystkiego dobrego 😀
UsuńZnów mnie wciągnęło. Pozdrawiam Kasiu i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńWspaniałe wieści Jardianie. Dziękuję bardzo. Miłego dnia :)
UsuńPrzeczytałam na jednym oddechu, bardzo wciągająca ta część z oczekiwaniem na następną.
OdpowiedzUsuńJak miło Bogusiu. Dziękuję Ci za dobre słowa z rana. Ściskam najmocniej ♥️
UsuńSuch wonderful and complex characters! thanks so much for the backdrop story of the city and places that exist. So great to read this. You are amazing with your words which lets it linger. Thanks so much. All the best to your creativity and more. Thank you for your comments.
OdpowiedzUsuńDear Ellie thank You so much for your words. That s me happy. I love to write for You all. Thank You for a wings ♥️♥️♥️ Regards
UsuńObrigada pela visita e comentário no meu espaço e estou gostando da Sériie "você não vai meesquecer...'_ e apesar de estar na parte 4, o texto é tão bom que ajuda entender a história . Em outra ocasião tento voltar aos capítulos anteriores. No momento, fica meu abraço e desejos de uma semana boa.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias Lis. Cieszę się że tu Jesteś 😀♥️♥️♥️ Ściskam najmocniej
UsuńCiekawa jestem dalszej części. Wyznanie miłości przez Maggie było ciekawe. Czasem to dziewczyna musi przejąć inicjatywę.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem dalszej części. Wyznanie miłości przez Maggie było ciekawe. Czasem to dziewczyna musi przejąć inicjatywę.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Kochana za odwiedziny i komentarz. Cieszę się że czekasz na dalszy ciąg. Mark to trudny zawodnik, ale jeszcze trochę i może się ucywilizuje :) Pociąga ją jego charakter.
UsuńVery interesting!
OdpowiedzUsuńBjxxx,
Pinterest | Instagram | Linkedin
Muchas gracias Teresa! :)
UsuńDzięki i do zobaczenia przy następnej części :)
OdpowiedzUsuńJak się podobało? Były emocje?
UsuńVery absorbing! Thank you for sharing, Kasia!
OdpowiedzUsuńThank You so much Linda 😀♥️♥️♥️ Hugs.
UsuńOch, Kasiu, ile emocji w jednym odcinku, rozstania i powroty, zagmatwane relacje!
OdpowiedzUsuńPiszesz emocjami, czytamy z wypiekami:-)
jotka
Joteczko dzięki serdeczne za wizytę i przemiły komentarz! Ściskam najmocniej. Cieszę się, że opowieść budzi różne emocje.
UsuńWidzą, że czas na kolejną lekturę :) Dziękuję za kolejny tekst i trzymam kciuki za dalszą wenę. Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo. Kuje żelazo póki gorące jak to się mówi :) Pozdrowionka z Krakowa 😃
UsuńDziała na wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i miły komentarz. Wszystkiego dobrego Kochana Aniu ♥️
UsuńCzuć kochana, że Marc jest zagubiony, szuka pocieszenia, ale ono jest takie ulotne i mało skuteczne...mam wrażenie, że szuka pocieszenia tam, gdzie go nigdy nie znajdzie...w ulotnych znajomościach, nałogach, urojonej miłości. Jednak on cierpi strasznie i każdy szuka chwili spokoju, także go rozumiem całkowicie. Rozumiem też to jego podejście, bo tak naprawdę nie jest ważne, czy inni go widzą jak twardą skorupę bez serca, ważne, że najbliżsi wiedzą, co się dzieje, znają go, cenią, rozumieją i wspierają. Ładnie ujęłaś problem. On ma pełne brawo bać się otwarcia na ludzi, naprawdę to rozumiem i fajnie to przedstawiłaś. Nie lubię czytać o wzwodach i orgazmach, bo dużo tego w książkach, ale pewnie dla wielu to wielka atrakcja. Dzięki Bogu napisałaś to elegancko, bo czasami jest opisane wszystko, a mnie to już wręcz nudzi, bo ile można. Mam z Markiem mieszane emocje, raz go lubię, a raz nieco mniej...choć jest postacią ciekawą i moim zdaniem megastycznie zagubioną, co jak pisałam bardzo rozumiem. Mam poczucie, że on wcale kobiety nie kocha, jest jego pocieszeniem, że w jego życiu jest wiele pogmatwania, że on sam siebie nie rozumie i działa impulsywnie. Mam też poczucie, że celowo go tak kreujesz, by pokazać potem jego przemianę, inne oblicze, no nie wiem, tyś pisarka. :) Bardzo wciągająco piszesz moim zdaniem i zawsze potrafisz stworzyć ciekawy klimat. Wiesz, co jeszcze jest fajne, że Twoi bohaterowie są tacy ludzcy, nie są przekolorowani, dlatego to tak fajnie się czyta. Myślę, że Marc będzie mnie do siebie przekonywał, ale tak stopniowo, co jest fajne, bo przecież musimy kogoś bardziej poznać, by ocenić czy ktoś nam opowiadaczy tez nie. Zdecydowanie podoba mi się, jak budujesz bohaterów, ich plusy i minusy. Pisz dalej Kasiu, a tu mi się zapowiada wiele zwrotów akcji, pomyłek bohaterów, kłótni i Bóg jeden wie, co wymyślisz. Jeszcze raz brawo za budowanie tak realistycznych bohaterów, super spędzam czas z twoją wyobraźnią. <3 :))))))
OdpowiedzUsuńDzięki Aguś za obszerną opinię. Dzięki Tobie wszystko wiem. Bardzo doceniam, że piszesz co Ci się podoba, a co nie. Każdy inaczej odbiera różne sprawy i to naturalne. Mark to skomplikowana postać. Ten faceta ma problem z pokochaniem kogoś, ponieważ wciąż brakuje mu stabilizacji. To co czuje tkwi gdzieś głęboko, wewnątrz jego podświadomości, a on próbuję te uczucia wydobyć z czeluści swoich najciemniejszych zakamarków duszy i nie jest to łatwe. Gość za wszelką cenę chce być kochany i ja znam to uczucie doskonale niestety. Pisałam ten rozdział pod wpływem emocji, więc może się wydawać, że przelałam swoje uczucia na Marka. To napięcie seksualne przytłaczało od ostatniej kłótni z Maggie, musial się go jakoś pozbyć, bo było dla niego toksyczne. Kiedy człowiek jest wzburzony wszystko w nim buzuje i sam wtedy nie wie czego chce. Tęsknił za Miką, która dała mu trochę ciepła gdy byli razem przez chwilę. Żal mi Marka i nie zazdroszczę tego co się w nim toczy. Może kiedyś pokocha kogoś naprawdę. Dzięki Kochana za te wszystkie ciepłe słowa i przede wszystkim za obecność.
UsuńWitaj Kasiu
OdpowiedzUsuńOd dawna wiem, że świetnie piszesz. Każda część czytam z przyjemnością.
Czekam na kolejne odcinki
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję bardzo za odwiedziny i słowa uznania Ismenko 😀 Cieszę się jak dziecko. Do zobaczenia u Ciebie.
UsuńTo dobrze, że pisanie sprawia Ci przyjemność Kasiu.
UsuńPozdrawiam serdecznie końcówką czerwca
Dzięki Kochana wrócę to zajrzę do Ciebie bo w pociągu Internet rwie jak diabli.
UsuńBardzo erotyczny ten odcinek. A Markiem targa mnóstwo emocji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Kasieńko. Dobrego długiego weekendu!
Chyba będzie potrzebował więcej yogi, żeby pokonać drzemiące w nim sprzeczności. Dziękuję Izu za odwiedziny. Tobie też życzę cudownego długiego weekendu.
UsuńRetribuo sua visita ao meu blog.
OdpowiedzUsuńO conteúdo do seu blog é muito interessante.
Abraços 🐾 Garfield Tirinhas.
Muchas gracias Garfield
UsuńFue un relato tan romántico y dulce. Me gusto mucho. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias JP Aleksander.
UsuńHola Kasia, muy interesante lo que cuentas en este relato y también lo que publicas sobre arte en tu blog.
OdpowiedzUsuńMuchos besos.
Hola Montse muchas muchas gracias por visitas :)
UsuńAleż się iskrzy w tym odcinku… 😉
OdpowiedzUsuńBrawa za odwagę w opisach emocji (i nie tylko) Kasiu 🙂
Wygląda na to, że Mark jest bardzo rozdarty, bo chyba nie wie jeszcze, czego (lub kogo?) mu tak naprawdę potrzeba - czy może raczej co powinien zrobić, aby wreszcie poczuć się znów sobą… i nie wkurzać się tak bardzo na siebie 😉
Czy sobie z tym jakoś poradzi?
Trzymam kciuki.
Miłego dnia Kasiu
db
Witaj Deep, bardzo Ci dziękuję za pamięć za odwiedziny za komentarze. Jesteś ze mną od bardzo dawno na moich blogach co jest niezwykle miłe. Cieszę się że Ci się podobaja moje teksty. To bardzo budujące i motywujące. Życzę Ci wszystkiego dobrego 😀
UsuńBardzo fajna historia 😊 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Martynko. Super, że czytasz.
UsuńFajnie się czyta.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Di. Miło że zaglądasz. Pozdrawiam
UsuńKasiuuuu jak ja się cieszę, że poznałam Twoje piękne światy.
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę że Jesteś. Bardzo dziękuję za te uskrzydlające słowa. Sciskam najmocniej
Usuń😍😍😍😍😍
UsuńŚwietna część tej historii – napięcie rośnie! Bardzo podoba mi się, jak autorka wprowadza nowe postaci (Lucy Woo zapowiada sporo akcji 😉) i pogłębia relacje między bohaterami. Winnie jako obrońca daje poczucie bezpieczeństwa, a scena w pubie oddaje autentyczną atmosferę.
OdpowiedzUsuńGratulacje za rozwijanie serialowej formy „Z cyklu: Nie zapomnisz mnie nawet po śmierci” – z chęcią przeczytam kolejny odcinek!
Może dołączę do grona komentujących 😊
Witaj Danielo, witam Cię serdecznie na moim blogu. Dziękuję za taki ciepły rzetelny komentarz. Bardzo mi miło, że wpadłaś do mnie. Naprawdę. Mam nadzieję że kolejne części Cię nie zawiodą. Ściskam najmocniej spokojnej nocy.
UsuńA mnie ujął i wzruszył opis rozpaczy Marka po śmierci brata. Ale tak to już jest, że w literaturze najbardziej dotykają nas opisy podobnych do naszych uczuć, podobnych przemyśleń. Głębia przeżyć, cudza wrażliwosć i docieranie do kolejnych warstw skrywanych wciaz pod spodem...To własnie to, co w lekturach cenię najbardziej. A sama akcja wydaje się przy tym drugorzędna. Przynajmniej mnie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło i gratuluję dobrego pisania!***
Olgo dziękuję bardzo za tecudowne słowa. Masz absolutną rację. Też na to zwracam uwagę jak czytam książki. Bardzo mi miło że znajdujesz u mnie tę głębię i że Cię wzruszyło to co czuje Mark. Dziękuję za tę słowa. Życzę pięknego weekendu.
UsuńI jeszcze chcę dodać, że z przyjemnością posłuchałam zaproponowanych przez ciebie do słuchania w tle piosenek...Jest w nich taka specyficzna, melancholijna nuta, która lubię i która przemawia mi do duszy...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Dziękuję serdecznie 😀
UsuńKasieńko, oczywiście przeczytałam jednym tchem, szalenie wciągająca fabuła.
OdpowiedzUsuńI gratuluję opisu erotycznych momentów. Nie są wulgarne, ale bardzo sugestywnie opisane przy pomocy obrazotwórczych określeń... gratuluję z całego serca i czekam na ciąg dalszy :)
O! Widzę, że trafiłam w środek trwającej historii. Ileż tu emocji, słowa aż iskrzą... No i normalnie zaczerwieniłam się czytając, a od dawna mi się to nie zdarza🙂
OdpowiedzUsuńNo to nieźle, nieźle 😀🤣 Dałam po garach tak jak już dawno nie dałam. Wcześniejsze rozdziały w poprzednich postach Kochana. Poznasz po kolei wszystkich bohaterów którzy są trochę ze sobą powiązani. Dziękuję Ci bardzo za twój czas i piękny komentarz. Sciskam życząc wszystkiego dobrego ♥️♥️♥️
UsuńOj dałaś, dałaś🤭 A po takich "garach" jestem rozgrzana do czerwoności i czekam na ciąg dalszy🙂 Zaległości postaram się nadrobić bo faktycznie nie kumam kto jest kim, z kim itd🤭
UsuńPozdrawiam cieplutko🌞i życzę pięknego weekendu🌼❤️✨️🙂
Akcja wydaje mi się coraz bardziej wciągająca. Gratuluję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Karolciu miło mi ogromnie. Cieszy mnie że tak się to podoba. Pozdrawiam serdecznie
UsuńWow, piękne to, bardzo realnie to wszystko napisałaś, tacy ludzie też istnieją, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Ulenko. Piękne słowa. Bardzo doceniam. Serce rośnie. Dzięki ❤️❤️❤️
Usuńwitam Kasieńko💚
OdpowiedzUsuńmusiałam nadrobić zaległości.. poprzednią powieść o górach czytałam jednym tchem i tą również, bo piszesz fantastycznie! .. kolejny raz powtórzę Kochana , masz lekkie pióro i wspaniale się czyta Twoje opowiadania.. 4 część jest niezwykle emocjonalna i 'gorąca' 😊, czekam cierpliwie na następne wciągające odcinki.. 😉
ściskam mocno Kasieńko, dobrych dni i cudownych chwil🤗😘🥰💖
p.s.
czytając słuchałam piosenek, po prostu coś cudownego ! 😍
Prześwietny tekst Kasiu, taki namiętny i emocjonujący. Aż nie sposób się od niego oderwać. Kurczę, chce jeszcze. Jeszcze! Będę wpadać, bo jak tu nie być, gdy tyle się u Ciebie dzieje. Serdeczności i przyjemnego weekendu 🙂
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Lutanko za ten przemiły komentarz. Bardzo mi miło, ogromnie uskrzydlają takie słowa. Miałam obawy czy ten tekst się spodoba. Cudownie! Powiem po japońsku Arigato gozaimashta!
UsuńDroga Kasiu!
OdpowiedzUsuńTo się czyta jednym tchem. Każda część jest pełna emocji.
Serdecznie pozdrawiam:)
Dziękuję Lusiu Kochana. Twoje słowa zawsze pełne ciepła i serdeczności bardzo doceniam. Tule Cię do serducha.
UsuńGratuluję wspaniałego tekstu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Serdecznie dziękuję Haniu za odwiedziny i ciepłe słowa. Ściskam najmocniej ♥️
UsuńPowiem tak: Jak już napiszesz : KONIEC, to siądę i przeczytam w całości jeszcze raz, super jak zawsze:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło dziękuję Ci z całego serca Reniu za czytanie i wskazanie błędów, których ja nie dostrzegam. Ściskam najmocniej ♥️
Usuńu nas sie mówi certolić, nie cyrtolic - nie wiem czy u was jest inaczej, czy to zwykła literówka, dlatego osobny komentarz;)
OdpowiedzUsuńMasz racja powinna być certolic ale słownik zmienił jak durny. Dziękuję za wskazanie błędu Reniu ♥️♥️♥️
UsuńPięknie piszesz Kasiu, idealnie dobierasz piosenki oraz obrazy:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności moc przesyłam kochana:)
Dziękuję Morgano sciskam najmocniej ♥️♥️♥️
UsuńDzieje się! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz Urocznico :) 😀
UsuńI jeszcze się podzieje. Co myślisz o bohaterach?
UsuńWitaj Kasiu 😀
OdpowiedzUsuńPierwszy raz przeczytałam Twój tekst i muszę powiedzieć, że mnie kupiłaś! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy,bo to jest naprawdę mega! Masz Kochana talent! Czapki z głów 👏
Gorące uściski 😘
Bardzo Moni dziękuję 😃 Cieszę się tekst sprawił przyjemność i wciągnął. Dziękuję za dobre słowo! Wszystkiego dobrego 😀
UsuńNo, w końcu znalazłam chwilę, żeby przeczytać czwarty rozdział :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że oglądałaś Mr Sunshine, skoro zawarłaś muzykę z tej dramy.
A jeśli chodzi o sam tekst. Podoba mi się opis przeżyć wewnętrznych Marca.
Super, że tak bardzo iskrzy między nim a Maggie! Czytałam z zapartym tchem.
Oglądam sobie powolutku polecaną przez Ciebie Dobrą robotę. Zacznę dziś 9 odcinek.
Poleciłaś mi również książki Haruki Murakamiego.
Moja przygoda z jego książkami nie była zbyt dobra. Otóż koleżanka, która wiedziała, że interesuję się Azją kupiła mi jego książkę... Jednakże w połowie książki okazało się, że brakuje stron...
ALe na pewno przeczytam polecane przez Ciebie powieści :)
To pewnie Ty Karolinko z bloga Okiem pasjonatki Azji. Tak, oglądam teraz Mr Sunshine, jestem na 21 odcinku. Boże... jakie to jest piękne, pełne sprzecznych emocji. Czemu ja tak długo zwlekałam z tym serialem? Nie ogarniam. Dużo się tam dzieje, jest dużo niepokoju i okrucieństwa ze strony Japończyków. Bardzo mi się podoba Gu Dong Mae, choć ta postać na przemian mnie zachwyca i wkurza. Jako mężczyzna jest boski z wyglądu. Postać Ju jina też jest super zagrana. Lee Byung hyun strasznie mi się tu spodobał, bardziej niż jako lider w Squid game. Jeszcze relacje z tym kolesiem byłym narzeczonym arystokratki. Trochę mi się nie podoba stosunek Donga do Ai sun. Ogromnie jestem ciekawa jak się ta drama skończy. Świetny klimat retro.
UsuńBardzo się cieszę że rozdział 4 Ci się spodobał. Powiem Ci że trudno się pisze takie rzeczy. Trzeba się mocno naglowic, ale jak potem widzę takie zachwyty są to naprawdę warto się z tekstem pomęczyć. Marus to jest ziółko i trudno go ujarzmić. Szkoda że tak wyszło z tą książką Murakamiego. Ja jestem w połowie Kafki nad morzem. Wspaniała historia pełna kontrastów. Haruki zaskakuje.
Dzięki serdeczne za wizytę i piękny komentarz.
No tak, to ja xD Nie zwróciłam uwagi, że mnie wylogowało :)
UsuńJeśli chodzi o Mr Sunshine - polubiłam wszystkich trzech głównych męskich bohaterów. Jak ujął to narzeczony Ai Sun są to: „amerykański Koreańczyk, japoński Koreańczyk i przystojny Koreańczyk” :D
Zobaczysz jakie będzie zakończenie bo mnie wbiło w fotel :D
W ogóle bym nie powiedziała, że pisanie przychodzi Ci z trudnością. Wszystko trzyma się kupy i ma sens :)
Pozdrawiam serdecznie
Myślę, że już skończę serial. Już wylam jak były zamieszki i umarł ten dziadek Ai sun. Ten Mori podły drań. Strasznie dobrze że pomogli tamci i wybili Japończyków przy świątyni. Trochę mnie wkurzyl ten Dong jak obciął włosy dziewczynie. Opętało gościa czy co?
UsuńJeszcze raz dziękuję za dobre słowo Caroline
Było wciągająco i pikantnie. Czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Julitko. Dziękuję za wizytę. Pozdrawiam serdecznie 😀
UsuńBardzo intrygująco :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za przeczytanie i komentarz 😃🙇♀️🙇♀️🙇♀️
UsuńMiłego wieczoru
Ale się wciągnęłam! Z chęcią przeczytam ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Agnieszko. Dziękuję!!!
UsuńPrzeczytałam. Świetne! To napięcie między dwojgiem ludzi, ekstra opisane. No i ta niepewność, niezdecydowanie, w takich relacjach to zdarza się często, chcemy, ale z drugiej strony uciekamy, doświadczenia robią swoje. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten piękny komentarz i odwiedziny. Buziaki Kochana 😀
UsuńKasiuuuuu już pisałam ale napiszę jeszcze raz jesteś niesamowita
OdpowiedzUsuńMoja kochana Pi... Wzajemnie! Twoje recenzje są równie znakomite ♥️♥️♥️ Super że Jesteś.
UsuńFelt like I was right there in that quiet car ride… the way Mark’s regret sank in hit deep. I’ve said things I wish I could take back too.
OdpowiedzUsuńThank You so much for visit Melody and wonderful comment. Nice to see You again. Regards
UsuńWitaj moja kochana! Bardzo się cieszę że mogę przeczytać kolejny rozdział twojej powieści. Jest niesamowita ❤️ każdy rozdział jest po prostu przesiąknięty emocjami, aż ciężko po prostu zakończyć czytanie. No jak ja się wkręcę, to nic mi nie powstrzyma by dowiedzieć się co będzie dalej 😁Dlatego tak czekam na kontynuację. Muszę ci powiedzieć że rozdział momentami sprawiał że czułam aż motylki w brzuchu. Taką mocną ekscytację. Nie wstydzę się tego powiedzieć 😁 czuję się po prostu nakręcona. Postacie stają się coraz bardziej zrozumiałe, można się coraz bardziej w niektórymi utożsamić. Muszę jeszcze dodać, że tą muzykę którą dobralas to strzał w dziesiątkę. Nie słyszałam wcześniej tych utworów, a są naprawdę emocjonujące i piękne. Sama kiedyś też pisałam przy takich melodiach. Życzę ci jak najwięcej weny i twórczości, bo twój talent nie może się zmarnować. Mam nadzieję że po blogowych publikacjach, pojawi się wersja papierowa 😁 mocno trzymam za ciebie kciuki, życzę wszystkiego dobrego i miłego dnia 🌷
OdpowiedzUsuńWiesz jak ja uwielbiam twoje komentarze Klaudus. Super że moje rozdziały wywołują różne emocje, a także wypieki na twarzy, a nawet czasem nakręcają. Sama byłam nakrecona jak to pisałam. Maggie nakręciła Marka a potem... Dziękuję Ci bardzo Kochana ❤️❤️❤️ Myślę że będzie takich jeszcze sporo. Pozdrawiam serdecznie. Buziaki dla ślicznego Piotrusia i dla Ciebie
UsuńO rany, ale się wciągnęłam! 😮 Klimat jak z dobrego filmu noir – deszcz, puste miasto, dym z papierosa i głowa pełna myśli, których nie da się uciszyć. Mark to taki typ, co sam siebie kopie w duszę, ale nie da się go nie lubić. A Lucy? Złoto nie kobieta – cicha bohaterka naszych czasów 🖤
OdpowiedzUsuńNo i te opisy... serio, mam wrażenie, że oglądałam scenę z jakiegoś serialu – mega obrazowe, żywe, emocjonalne. Czekam na ciąg dalszy, bo coś czuję, że to dopiero początek większego zamieszania...
Kochana Aniu bardzo dziękuję za super opinie. Dodajesz skrzydeł ♥️. Cudowne! Jesteś fantastyczna.
UsuńHej Kasiu. Na razie tylko pobieżnie przejrzałam twoje pisanie. Jak wrócę z kilkudniowego wyjazdu, to mam nadzieję znaleźć czas i spokojnie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńDobrze Kochana, dziękuję Ci za obecność. W takim razie będę czekała na opinię. Trzymaj się pięknego dnia.
UsuńGood to read :-D
OdpowiedzUsuńThanks for your lovely comments on my photos :-D
Hello Ananka nice to see You. Im glad You like IT. Thank You very nice for reading. Regards from Poland ♥️
UsuńDziękuję za odwiedziny na moim blogu. Wspaniały tekst. Pozdrawiam Agnieszka.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Agnieszko. Witaj na moim blogu rozgosc się. Super że Jesteś. Dziękuję za dobre słowo
UsuńNadrabiam! Szkoda mi marka, tyle w nim emocji, z którymi widać kompletnie nie potrafi sobie poradzić, ale też bywa cholernie irytujący w tym wszystkim. Możliwe, że Maggie będzie musiała jeszcze nie raz wykazać się cierpliwością, a może on w końcu się otworzy.
OdpowiedzUsuńWyrobi się facet tylko potrzebuje czasu. Może Maggie też nie jest do końca kobietą dla niego? Może to Beth na niego wpłynie. Okaże sie 😀 Mnie też go szkoda. Tak, robię z niego męczennika 😂😂😂
UsuńDziękuję Ci bardzo za wizytę i komentarz Roksi. Ściskam mocno
Bom fim de semana!
OdpowiedzUsuńNova tirinha publicada.
Abraços 🐾 Garfield Tirinhas.