Nowy cykl : Nie zapomnisz mnie nawet po śmierci.
Część I
Beth Jones
Powrót do rzeczywistości był dla Beth koszmarny. Gdy wreszcie oprzytomniała okazało się, że jest już późna noc - gdzieś około drugiej. Było ciemno, pusto, głucho i nie wiedziała, gdzie się znajduje. Chyba na jakimś zadupiu w pobliżu autostrady. Leżała skulona na trawie za starą opuszczoną, drewnianą budą i dygotała z zimna. W sumie nic dziwnego, miała na sobie jedynie lekką czarną kieckę na ramiączkach - ta ledwie sięgała do kolan - oraz skórzaną kurtkę, a bezlitosny nocny wiatr smagał jej skórę niczym bicz. I jeszcze ten cholerny szum w uszach, był tak nieznośny, że chciała oszaleć. Nie mogła go za nic wyciszyć. - Coś jeszcze? - mówiła do siebie obejmując się ramionami. Nagle przypomniała sobie, co zaszło? Jakieś zamaskowane gnoje jechały za nią przez połowę trasy, potem ją ostrzelali, a ona zjechała z głównej drogi i dachowała. Sprawcy od razu zwiali z miejsca przestępstwa. Skończeni kretyni nie sprawdzili nawet czy żyje. A może wcale nie chcieli ją zabić. Może mieli ją jedynie nastraszyć. Tylko dlaczego i kto ich najął? Gdyby miała w mieście jakichś wrogów to by chyba o nich wiedziała. Przeżyła, bo ktoś się pojawił. Ktoś ją wyciągnął z rozwalonego samochodu, zanim ten wybuchnął. Jej ukochana czarna sportowa Toyota, to cudo, na które poszło tyle hajsu - milion godzin stania za barem u Jamiego - poszło z dymem i nie można go już było uratować. To był koniec. - Niech to szlag trafi! - warczała. Miała ochotę wrzeszczeć, kląć, gryźć i kopać. Z jednej strony miała szczęście, że ratunek przyszedł w porę, a z drugiej wielkiego pecha, ponieważ straciła auto, które było jej tak potrzebne. Bez niego nigdzie się nie ruszy, nie będzie mogła być niezależna... Jak ma teraz szukać zaginionego brata? Kto jej teraz pomoże zorganizować nowy wóz? Chciała się wściec.
Ci dwaj, którzy ją uratowali byli zupełnie obcy, nigdy wcześniej ich nie widziała. Jeden z nich był zdaje się Japończykiem, ale nie była w stanie sobie przypomnieć jak się nazywał. To samo tyczyło się tego drugiego faceta, który był biały i mówił jak typowy Kanadyjczyk. Nie widziała dokładnie ich twarzy, słyszała tylko głosy. Japończyk bardzo dobrze mówił po angielsku - czysto i bez jakiegoś zaciągania - co było rzadkością wśród Azjatów mieszkających w Vancouver. Dominowali Chińczycy, Japończyków i Koreańczyków było znacznie mniej. Ten biały koleś i jego kumpel Azjata świetnie się dogadywali, nie mieli z tym najmniejszego problemu. Wyglądali na zżytych i to się rzucało w oczy. Gdy ją wyciągnęli z palącej się Toyoty była właściwie na w pół przytomna i coś mamrotała. Nie mówili za wiele, z resztą nawet gdyby chciała z tej ich gadki coś wyciągnąć to i tak byłoby jej ciężko biorąc pod uwagę stępiony umysł. Jednego nie mogła pojąć, czemu do licha jej ze sobą nie zabrali? Gdziekolwiek jechali mogli ją przecież podrzucić do cholernego miasta, a nie zostawiać na tym zadupiu. Czy mieli ku temu jakiś konkretny powód? Zaczęła się zastanawiać czy zabraliby ją gdyby na przykład była poważnie ranna albo czy wezwaliby do niej karetkę. Najwyraźniej uznali, że dalej poradzi sobie bez nich, więc się ulotnili. Co to za gnojki? To że ją wyciągnęli z tego samochodu wcale nie musiało oznaczać, że są w porządku. Czort jeden wiedział kim naprawdę byli. Mogli mieć na pieńku z prawem i nie chcieli się rzucać w oczy. Pewnie chcieli uniknąć problemów na wypadek spotkania z glinami cwaniaki. - Dobra, kobieto, tak czy siak uratowali ci życie, nie czepiaj się. Mogłaś już gryźć kwiatki od spodu - przekonywała samą siebie idąc w kierunku autostrady. Jeśli ich jeszcze spotka odpowiednio im podziękuje. Tymczasem musiała złapać stopa, żeby jakoś wrócić do miasta. Nie miała komórki, bo by zadzwoniła do Jamiego, swojego szefa i zarazem właściciela pubu Casablanca, najbardziej znanego lokalu w mieście. Na pewno by po nią przyjechał albo wysłał Vinniego swojego bratanka, nigdy nie zostawiłby jej na lodzie, ponieważ była dla niego jak córka. Jamie Wilson był wielkim czarnoskórym gościem, wysokim - jakieś 195 cm wzrostu - i dobrze zbudowanym o groźnym spojrzeniu. Facet świetnie się bił, a poza tym doskonale znał wschodnie sztuki walki, więc, żeby z nim zadzierać trzeba było mieć naprawdę wielkie jaja. Niejeden typ już pożałował, że mu podskoczył. Pod maską twardziela skrywał się jednak dobry, ciepły człowiek o gołębim sercu, o czym Beth już niejeden raz się przekonała. Zawsze mogła na niego liczyć. Odkąd zaginął jej brat Ryan, Jamie nieustannie pomagał w poszukiwaniach. Niemal stawał na głowie, aby cokolwiek ustalić. Ciągle uruchamiał jakieś kontakty, dzięki którym udałoby się w końcu namierzyć miejsce pobytu dwudziestodwulatka, wszak bez rezultatu. Wykluczyli już to, że Ryan sam nawiał z domu, to nie wchodziło w grę. Nie miał żadnych powodów, żeby od niej uciekać. Najprawdopodobniej został porwany i uwięziony, choć o dziwo nikt się z nimi nie skontaktował w sprawie okupu. Wszelkie tropy prowadziły donikąd. Ostatni kontakt z bratem miała o szesnastej po południu 12 sierpnia 2022 roku godzinę przed treningiem koszykówki, z którego już nie wrócił. Od tamtego czasu minęło mnóstwo czasu i mogło się zdarzyć wszystko, ona jednak nie dopuszczała do siebie myśli. że jej młodszy braciszek nie żyje. Był czerwiec 2024 roku, a ona wciąż karmiła się nadzieją, że w końcu go odnajdą całego i zdrowego... Ta nadzieja to jedyne, co jej zostało. Nie słuchała głosów, które jej powtarzały, żeby zapomniała o powodzeniu i pogodziła się z tym, że Ryan już nie wróci do nich żywy. Nawet jego dziewczyna powtarzała te bzdury, co doprowadzało Beth do nerwicy. Jak oni wszyscy mogli jej mówić takie rzeczy. - Na Boga Beth, minęły cztery lata i nadal nie mamy z nim żadnego kontaktu, nie ma też żadnych przesłanek wskazujących na to, że Ryan żyje. Gdyby miał do nas wrócić, stałoby się to już dawno. Czas wreszcie pogodzić się z tym, że twój brat odszedł na zawsze! - mówiła wnerwiona Pauline. Tymi słowami trafiła w czuły punkt siostry swojego chłopaka i sprawiła, że czara goryczy się przelała. Tego już było za wiele. Rozzłoszczona Elizabeth złapała Pauline za fraki i wyrzuciła z pubu przy ludziach. Jamie nawet nie zdążył zareagować, kiedy wyszedł z zaplecza na sale było już po sprawie. Vinnie akurat był w terenie, więc też nie mógł zainterweniować. Dobrze, że lokal nie był wówczas zapełniony na maksa, ale Jamie i tak obawiał się kłopotów, ponieważ ojciec tamtej dziewczyny był gliniarzem z ogromnymi wpływami. Gdyby się postarał mógłby skutecznie zagrozić reputacji jego pubu, bywał bowiem okropnie upierdliwy i dosłownie uwielbiał szukać dziury w całym. Lepiej było unikać wszelkich problemów z tym facetem. Nazywał się Luis Perez Cruz i miał latynoskie korzenie.
Kiedy w końcu ochłonęła było jej głupio przed szefem, że zachowała się jak kretynka. Doskonale wiedziała, że mogła mu w ten sposób zaszkodzić. Jeśli tamta się pożali tatusiowi, ten prędko przyleci do nich z awanturą i z pewnością będzie bardzo nieprzyjemnie. Może ją nawet aresztować za naruszenie nietykalności cielesnej czy jak oni to tam nazywają. Czemu o tym nie pomyślała, zanim straciła nad sobą panowanie i pogoniła Pauline? Do cholery z tą jej impulsywnością! Może powinna się zwolnić z pubu, nim narobi temu dobremu człowiekowi więcej szkód. Nie zasługiwał na coś takiego zważywszy na to ile dla nich zrobił. Przygarnął ją i Ryana do siebie po śmierci rodziców, dał im dach nad głową, zapewnił bezpieczeństwo i pracę, wreszcie pomagał w poszukiwaniach chłopaka. Mógł myśleć podobnie jak tamta panienka, ale nie mówił jej tego wprost i robił, co było w jego mocy, żeby odnaleźć młodzieńca, którego od początku traktował jak własnego syna. Jamie Wilson zdecydowanie był człowiekiem honoru. Jeśli ten gliniarz się do niego przyczepi, Beth się za nim wstawi, a potem poniesie wszelkie konsekwencje za swoje przewinienie. Nie może pozwolić na to, żeby to Jamie płacił za jej błędy. Nie i już.
Po godzinie wystawania przy szosie w końcu udało jej się zatrzymać samochód jadący w odpowiednim kierunku i na jej szczęście kierowcą okazała się drobna sympatyczna kobieta w średnim wieku, która w dodatku była pastorem. Po tym, co przeszła towarzystwo drugiej kobiety wydawało jej się o niebo lepsze niż jakiegoś obcego mężczyzny, który mógł się nagle zmienić w koszmarnego Kubę Rozpruwacza, zabić ją jakiś tępym narzędziem, a potem wyrzucić jej zwłoki do napotkanego jeziora. Słyszała już tyle historii na ten temat. Młode dziewczyny łapały stopa, a potem przepadały bez śladu. Jedne się odnajdowały, inne nie. Ciekawe ile by zajęło policji znalezienie i wyłowienie jej ciała z takiego jeziora. To pewnie zależało od pomysłowości takiego bandyty. - Jakie to szczęście, że jednak nie trafiłaś na tego Kubę Rozpruwacza - powtarzała sobie Beth poprawiając rozwichrzone włosy - były długie, ciemne i kręcone. Ostatnio myślała o obcięciu się na krótko i to też by jej pasowało. Krótkie fryzury u dziewczyn również były modne. Pani pastor Gina Wells, z którą jechała nie zadawała o dziwo żadnych kłopotliwych pytań odnośnie jej stanu fizycznego, aczkolwiek widać było, że wygląd jej pasażerki obudził spory niepokój. Potargana, podrapana, ubłocona i ubrudzona własną krwią musiała nieźle rozniecić wyobraźnie wielebnej. Co się stało tej biednej dziewczynie? Co robiła przy szosie za miastem o tak późnej porze? Gdyby była na miejscu tej pani czułaby się podobnie i zapewne wolałaby o nic nie pytać... No może poza adresem zamieszkania. Podwiozła ją pod sam dom, życzyła wszystkiego dobrego, a potem odjechała. Nie chciała zapłaty, ale Beth i tak wcisnęła jej dychę, a następnie gorąco podziękowała. Gdy znalazła się pod drzwiami odetchnęła z ulgą. W końcu była u siebie, chociaż wykończona i obolała. Teraz marzyła już tylko o długim spaniu, wyjaśnienia zostawi na później, gdy porządnie odpocznie. Może coś jej się jeszcze przypomni, a propos tamtych wydarzeń. Przydałyby się jakieś konkrety, a takich póki co nie miała.
- Na Boga, dziewczyno... gdzieś ty się podziewała? - odezwał się półgłosem zdenerwowany Jamie, gdy weszła do kuchni pogrążonej w półmroku. Otaksował ją z góry na dół spojrzeniem pełnym przerażenia. - Dzwoniłem do ciebie chyba z tysiąc razy. Umieraliśmy tu z nerwów. Już miałem wysłać Winniego na poszukiwania... Czy ty... jesteś ranna? - Przestąpił z nogi na nogę i założył ręce na piersi. Opierał się plecami o lodówkę, która była niewiele niższa niż on.
- Nie, nie jestem ranna. Spokojnie. - Beth pokiwała głową, a potem się do niego uśmiechnęła. - Jedynie trochę śpiąca.
- To co się stało Beth? Gdzie jest twój samochód? - Mężczyzna gwałtownie gestykulował.
- Chyba ktoś na mnie poluje Jamie, ale to historia na potem - wyjaśniła ziewając. - Opowiem ci wszystko jak się wyśpię, obiecuję.
- Dobrze dziewczynko, niech ci będzie - powiedział Wilson i machnął ręką. Jego wyraz twarzy jasno mówił, że bardzo się martwi. Gdy usłyszał, że ktoś na nią poluje to aż go ścięło, a serce podeszło mu do gardła. Musiało wydarzyć się coś bardzo złego. Wielki czarny człowiek poczuł ogromny gniew. - Do potem, śpij dobrze.
- Ty też Jamie. - Posłała mu buziaka i poczłapała do siebie. Zasnęła od razu w tej sukience i kurtce. Nie miała już na nic siły.
Ciąg dalszy pewnie nastąpi.
Tekst napisany wczoraj w nocy na zupełnym spontanie. Ciekawe jak Wam się spodoba taka historia :) Dziękuję za odwiedziny i wszystkie komentarze. Miłej lektury.
Bardzo wciągnęłam się czytając tekst w tę historię i chciałabym poznać jej kontynuację.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo Agnieszko. Dziękuję za odwiedziny i czas na lekture. Będę kontynuować. Sciskam Cię najserdeczniej. Miło mi, że ty zaglądasz.
UsuńWitaj Kasiu :)
OdpowiedzUsuńBardzo intrygująca historia! Podoba mi się taki kryminał. Powiało grozą :)
Masz łatwość pisania i wyobraźnię, czego Ci zazdroszczę.
Moja romantyczna dusza już wieszczy romans między Beth a Japończykiem, który ją uratował! Choć to, że miłosierni Samarytanie zostawili ją samą w nocy na bezludziu nie było do końca miłe xD
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam serdecznie <3
Witaj Kochana dziękuję. Na pewno będzie się działo bo Jamie nie popuści. A panowie fakt trochę jednak nawalili. Dobrze, że trafiła na panią pastor.
UsuńOch, Kasiu... przeczytałam jednym tchem. Bardzo wciągająca historia i już jestem ciekawa dalszego ciągu, dlatego czekam z niecierpliwością na dalsze losy Twoich bohaterów. Super się czyta :)
OdpowiedzUsuńIwonko tak mi miło Kochana ❤️ Naprawdę się cieszę, że sprawiam pisaniem przyjemność. Bardzo bardzo dziękuję za poświęcony czas. Ściskam Cię mocno Słoneczko
UsuńWitaj końcówką kwietnia Kasiu
OdpowiedzUsuńJuż się cieszę, że zaczynasz kolejną opowieść w odcinkach
Pozdrawiam pachnącymi bzami
Dziękuję bardzo Kochana Ismenko. Cieszę się że Jesteś i Ci się spodobało.
UsuńDefinitely, intriguing. So suspenseful. Great to see your story. Interested to see where it's going. All the best to your creativity! Thanks so much!
OdpowiedzUsuńThank You for visit and great comment Ellie. Im glad to see You again. I Hope this story won t fail You. Take care Dear Friend ♥️
UsuńWciągająca historia, czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Cieszę się Sisy dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie 😀.
UsuńKasiu, to jest świetna i bardzo wciągająca historia, którą czyta się jednym tchem! Nagle jest koniec, a ja czuję niedosyt.Chcę więcej, jestem ciekawa dalszych losów...
OdpowiedzUsuńCzekam :)
Pozdrawiam cieplutko i przesyłam serdeczne uściski🤗🧡
Dziękuję bardzo Maminku. Cieszę się bardzo
UsuńIntrygująco się zapowiada. Życzę powodzenia i dalszej twórczej weny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło Cię widzieć Przygodzona . Masz fajnego bloga.
UsuńBardzo dziękuję i wzajemnie. Też masz fajne blogi :)
UsuńMasz bardzo lekkie pióro! Swietnie się czytało i już czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Agnieszko. Dziękuję Ci za opinię. Będę pisać. Ściskam najmocniej
UsuńCóż za lekkie pióro!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu.
UsuńPrzeczytałam do porannej kawy jednym tchem. Zapowiada się historia pełna akcji i emocji. Ciekawe co się wydarzy dalej? :) pozdrawiam serdecznie :) MGZ
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo się cieszę. Ogromnie się cieszę, że się podoba. Ściskam mocno. Pięknego dnia
UsuńIntrygujący początek :) Ciekawe, co wydarzy się w kolejnej części. A mi coś się wydaje, że Luis nie jest wcale takim stróżem prawa, jakim... powinien być ;)
OdpowiedzUsuńDobrego pisania!
Pozdrawiam
db
Racja Deep, nie każdy policjant stoi po dobrej stronie mocy. Dziękuję i pozdrawiam
UsuńCiekawa historia, czekam na dalszą część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję Aniu ♥️
UsuńNo Kasiu, nie dziwi mnie świetna opowieść, bo i poprzednie o górach były świetne.
OdpowiedzUsuńPisz dalej, ciekawa jestem co opowie bohaterka!
Jeśli na spontanie piszesz takie rzeczy, ale może tak właśnie najlepiej ;-)
Witaj Asiulku. Bardzo Ci dziękuję. Super że i Tobie podeszła ta historia. Muszę dobrze pomyśleć co dalej żeby nie zepsuć.
UsuńNoc potrafi sprzyjać tak owocnym napływom weny, z czego warto skorzystać i przelać wtedy myśli na papier. Cieszę się, że poszłaś za głosem natchnienia i zaczęłaś pisać tę obiecującą historię. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa Julitko. Ściskam najmocniej
UsuńInteresująco się zaczyna... Super, że tworzysz coś nowego Kasiu, że masz wenę. Ciekawa jestem jak się dalej rozwinie Twoja opowieść. Będę zaglądała, by poczytać.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego na nadchodzący tydzień :*
Dziękuję Lutanko wzajemnie!
UsuńBardzo dobrze Kasiu się czytało, naprawdę bardzo dobrze i czekam na ciąg dalszy :-) .
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło Jardianie dziękuję Ci.
UsuńCiekawa historia 🙂
OdpowiedzUsuńDziękuję Martynko. Będzie się działo.
UsuńZ pewnością dalsze losy bohaterów będą równie ciekawe, jak przedstawiona część🙂 . Dalszy rozwój akcji na pewno będzie intrygujący oraz zagadkowy 🙂.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo cieszy mnie to. Sciskam najmocniej
UsuńWow, what a powerful and intense opening! Beth’s situation is full of mystery and tension, especially with the unexplained attack and her search for her missing brother. The dynamic between her and the other characters adds so much depth—especially the challenges with her brother's disappearance and the conflict with Pauline. I can’t wait to see where this goes, and I’m really curious about those mysterious strangers who saved her. It feels like everything is leading up to something big.
OdpowiedzUsuńHello Melody thank You for visit and time for my story. Im really glad that You like it. I Hope it wont fail your expectations. Thank You very much for follow my blog. Take care all the best
UsuńKochana cieszę się, że wena tak w ciebie uderzyła... niczym strzała amora! Tylko efekt lepszy, jeszcze lepszy! :) Ciekawa historia z powiewem kryminalnym, lubię takie opowiadania z dreszczykiem, z emocją, czyta się to naprawdę z zaciekawieniem! A propo, ciekawi mnie dalszy ciąg jakoby miłosny :D Życzę Ci miłego i udanego pisania a niech wena trwa i nigdy Cię nie opuszcza! Serdeczne buziaki i uściski :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Kochana ♥️ postaram się wymyślić coś oryginalnego. Jeszcze mam tamtą książkę. Też muszę o niej myśleć. Teraz myślę o tym co dalej.
UsuńBez żartów, kochana!!!! Napisany 'wczoraj' na spontanie... Ja myślałam, że to jakieś ukryte dzieło, które latami chowałaś, aż przyszła chwila odwagi, by się nim podzielić. Jestem szczerze wzruszona!!!!!! Toż Ty masz talent, jak cholera!!!! Czytało mi się meeega ciekawie i pytam...czym to się to różni od opublikowanej książki...na razie niczym, bo ten wstęp jest świetny i wciąga od pierwszej linijki! Mamy tu motyw brata, a to bardzo mnie porusza. Ja też nie przestałabym wierzyć, nie przestałabym szukać, choćby nie wiem co... Nie zrobiłabym tego, szukałabym do granic możliwości. Ogromnie mnie ciekawi co dalej. Moja duma z Ciebie jest wielgaśna, pisz, masz wspaniałe 'pióro'. Pisz, a ja czekam, a dumą czuję, że aż nie wiem, jak Ci ją przekazać. Ach, brawo cudowny człowieku. <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę Kochana na spontanie pisałam ten fragment :) . Dziękuję bardzo za te cudowne słowa, które dają mi tyle mocy do działania. Jestes Moim Światełkiem w tunelu Aguś dodającym nadziei na lepsze jutro. Tak niesamowicie miło się czyta takie słowa. Cieszę się że Jesteś.
UsuńKasieńko - i ja czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńByłam już u Ciebie parę dni temu ale nie udało mi się opublikować komentarza.
Serdeczności.
Dziękuję Ci za lekturę Stokrotko. Wiem jak to jest z tym bloggerem. Też czasami mam problem z komentarzami. Na niektórych blogach w ogóle nie mogę wrzucić komentarza. Dziwne utrudnienia. Sciskam mocno ♥️
UsuńDziękuję Ci za lekturę Stokrotko. Wiem jak to jest z tym bloggerem. Też czasami mam problem z komentarzami. Na niektórych blogach w ogóle nie mogę wrzucić komentarza. Dziwne utrudnienia. Sciskam mocno ♥️
UsuńWitaj Kasiu. Naprawdę bardzo ciekawie się to czyta. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana cieszę się bardzo. Przytulasy
UsuńDużo się dzieje! Dobrze się czyta. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasieńko.
Dziękuję Izuniu cieszę się ogromnie. Dzięki za twój czas. Tulam
UsuńDziękuję Wam Wszystkim za dobre słowo, wizyty i wsparcie. To wiele dla mnie znaczy Wasza obecność tutaj ♥️♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńCiekawa historia. Z niecierpliwością czekam na kolejną część 🤩
OdpowiedzUsuńCiekawa historia. Z niecierpliwością czekam na kolejną część 🤩.
OdpowiedzUsuńSuper że się podobało Filifionko ❤️❤️❤️ Dziękuję
UsuńKasiu, Twoja historia zapowiada się bardzo ciekawie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Lusi cieszę się bardzo.
UsuńGdzieś tam w Sieci jestem. Ale nie mam jakoś chęci pisania na blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Cieszę się że wszystko dobrze. Dzięki, że się odezwałeś. Pozdrawiam
UsuńOdpisuję tutaj, żebyś zobaczyła odpowiedź. Dwa dni temu obejrzałam dramę Słaby bohater. Co to był za serial! Jutro opublikuję recenzję i mam nadzieję, że zostawisz pod nią komentarz :)
OdpowiedzUsuńI dzięki za polecenie Dobrej Roboty. Już się zabieram za oglądanie :)
Oooo super. Chętnie przeczytam twoją recenzje Słabego bohatera. Dobrze że napisałaś. Do Dobrej roboty trzeba dużo chusteczek. Główna para bohaterów jest po prostu cudowna. Nawet dostali jakąś nagrodę niedawno. Ten aktor, który grał w serialu Bohaterowie w akcji oddział urazowy dostał jakąś główną nagrodę dla najlepszego aktora. Ji Już Hoon chyba. Pozdrawiam Cię najserdeczniej
UsuńWyciągnęłam się w tekst. Mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy 🌸
OdpowiedzUsuńBędzie na pewno. Właśnie nad tym siedzę. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za twój czas na lekturę.
UsuńBardzo interesująca opowieść. Chętnie wrócę przeczytać dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Dorotko i dziękuję za odwiedziny. Miło że Ci podeszło. Życzę Ci Kochana dużo zdrowia i radości.
UsuńO conteúdo do seu blog é muito interessante.
OdpowiedzUsuńJá estou entre seus amigos.
Venha se juntar aos meus amigos, agora nessa minha experiência na blogosfera.
Abraços 🐾 Tirinhas do Garfield.